Co wiemy po wysłuchaniu publicznym ws. dwukadencyjności?
Po sejmowym wysłuchaniu publicznym (29 października 2025 r.) w sprawie projektu PSL znoszącego limit dwóch kadencji dla wójtów, burmistrzów i prezydentów widać wyraźną oś sporu: wielu samorządowców opowiada się przeciw dwukadencyjności, podczas gdy część organizacji społecznych traktuje ją jako narzędzie rotacji i kontroli władzy. Do głosu zgłosiło się 66 osób, a argumenty koncentrowały się wokół konstytucyjności ograniczeń, wpływu na stabilność rządzenia oraz skuteczności mechanizmów partycypacyjnych i nadzorczych.
Wysłuchanie publiczne zostało zorganizowane decyzją sejmowej Komisji Nadzwyczajnej do spraw zmian w kodyfikacjach, która skierowała projekt nowelizacji do wysłuchania; na posiedzeniu uzasadnienie wniosku przedstawił poseł Sławomir Ćwik (Polska 2050), wskazując m.in. na wnioski organizacji społecznych o przeprowadzenie tej formy konsultacji.
Argumenty strony samorządowej
Strona samorządowa wskazywała przede wszystkim na wątpliwości konstytucyjne związane z limitowaniem biernego prawa wyborczego oraz na praktyczne skutki dla gmin: dwie kadencje bywają zbyt krótkie, by bezpiecznie domknąć wieloletnie inwestycje i programy rozwojowe. Podkreślano także, że katalog narzędzi kontroli już istnieje (referenda odwoławcze, bieżąca odpowiedzialność przed mieszkańcami), więc mechaniczne ograniczenie liczby kadencji nie jest panaceum na patologie władzy lokalnej – argument ilustrowany wystąpieniami prezydentki Gdańska, która przypominała o realnej presji społecznej i możliwościach odwołania włodarza, przywołując m.in. przykład Zabrza. W wielu wypowiedziach powracał też postulat równego traktowania wszystkich funkcji wybieralnych: jeżeli w ogóle wprowadzać limity, to jednakowe - od radnych po parlamentarzystów; ten wątek obrazował m.in. głos burmistrza Rychtala, który zwracał uwagę, że „dwukadencyjność” selektywnie dotyka tylko wójtów, burmistrzów i prezydentów. Dodatkowo akcentowano ryzyko turbulencji ustrojowych, gdyż w jednym cyklu wyborczym, gdyby - przy utrzymaniu obecnych reguł - w 2029 roku wymieniona miała zostać większość włodarzy, co mogłoby zagrozić stabilności zarządzania i ciągłości usług publicznych.
Argumenty strony społecznej
Strona społeczna akcentowała, że limit dwóch kadencji jest narzędziem ochrony demokracji lokalnej przed kumulacją władzy i tworzeniem nieformalnych sieci lojalności. Wskazywano, że długotrwałe rządy jednego włodarza sprzyjają uzależnianiu decyzji o dotacjach, przetargach i zatrudnieniu od układów personalnych, co osłabia realną konkurencję i kontrolę społeczną. Podkreślano, że limit nie ogranicza demokracji, lecz ją zabezpiecza, wymuszając zdrową rotację kadr i otwierając system na nowych kandydatów.
Organizacje obywatelskie oraz przedstawiciele mediów lokalnych zwracali uwagę, że istniejące mechanizmy kontroli, zwłaszcza referendum odwoławcze, bywają w praktyce mało skuteczne ze względu na progi frekwencyjne i przewagę urzędującego wynikającą z dostępu do zasobów i rozpoznawalności. W tym ujęciu dwukadencyjność jest postrzegana jako jedyne realnie działające narzędzie równoważenia przewagi władzy wykonawczej na poziomie gminy. Dodawano, że postulaty zniesienia limitu odpowiadają głównie interesom wąskiej grupy sprawujących funkcje, a nie szerokiemu interesowi mieszkańców.
Jednocześnie część uczestników po stronie społecznej podkreślała, że sam limit kadencji nie wyczerpuje agendy zmian: powinien iść w parze z wzmocnieniem narzędzi transparentności, większą dostępnością informacji publicznej, łatwiejszym korzystaniem z inicjatyw obywatelskich i konsultacji oraz lepszą kontrolą nad konfliktem interesów. Utrzymywano jednak, że bez utrzymania dwukadencyjności trudno o przełamanie inercji i dominacji długo urzędujących włodarzy.
Stanowisko FRDL
Fundacja Rozwoju Demokracji Lokalnej im. Jerzego Regulskiego podkreśla, że sam spór o limit kadencji nie rozwiąże kluczowych problemów ustrojowych gmin: nadmiernej koncentracji władzy w rękach jednoosobowego organu, słabej pozycji kontrolnej rad, niedostatecznej przejrzystości oraz zbyt wąskich, często iluzorycznych mechanizmów partycypacji. W stanowisku akcentujemy potrzebę całościowej reformy – wzmocnienia organów stanowiących, rozdzielenia ról politycznych i wykonawczych, rozbudowy narzędzi jawności i udziału mieszkańców. W tym kontekście: „Dwukadencyjność jest złym rozwiązaniem, jest jednak konieczna w obecnej sytuacji do czasu rozwiązania innych problemów funkcjonujących w ustroju samorządu terytorialnego”. Innymi słowy, limit kadencji należy traktować jako środek tymczasowy, który powinien ustąpić miejsca trwałym gwarancjom równowagi władz i obywatelskiej kontroli.
FRDL ocenia, że ograniczenie liczby kadencji organów wykonawczych gmin jest rozwiązaniem wadliwym ustrojowo i potencjalnie wątpliwym konstytucyjnie, bo ingeruje w prawo wyborcze; samo w sobie nie usuwa jednak kluczowych słabości systemu samorządowego, takich jak nadmierna koncentracja władzy w rękach jednoosobowego organu, słaba pozycja rad, deficyty jawności oraz ułomne mechanizmy partycypacji i kontroli. Fundacja podkreśla, że dyskusja o zniesieniu dwukadencyjności w oderwaniu od całościowej reformy ustroju i od zmian wprowadzonych w 2018 r. (w tym wydłużenia kadencji do 5 lat) jest niecelowa; „bezrefleksyjne” zniesienie limitu mogłoby wręcz pogłębić bierność obywateli i dysfunkcje władzy lokalnej. W konsekwencji FRDL postuluje, by w obecnym brzmieniu projektu nie procedować dalej i najpierw przygotować pakiet rozwiązań wzmacniających równowagę władz, jawność i partycypację.
Jakub Dorosz-Kruczyński